wtorek, 11 września 2012

Torchwood: Dzień Cudu

Jestem nonkonformistą. Sądzę, że każda reguła jest po to, żeby ją łamać. Dlatego też Torchwood zaczęłam oglądać począwszy od (miejmy nadzieję nie) ostatniego sezonu. Oto Torchwood: Dzień Cudu.   


   Nie, to nie plakat filmu o Śmierciożercach

Czy oglądanie serialu od końca było uciążliwe? Nie za bardzo, wystarczyła wikipedia i dziesięć minut wolnego czasu. Dzień Cudu przedstawia zupełnie odrębną historię, którą z poprzednimi sezonami łączy tytularny brytyjski instytut do badań nad wszystkim, co obce, oraz dwójka jego pracowników - Gwen Cooper, była policjantka, i kapitan Jack Harkness, nieśmiertelny biseksualny podróżnik w czasie.

Gatunkowo to sensacja połączona z horrorem medycznym ( z "mięsistymi" scenami włącznie), sci-fi i gejowskim porno, czyli wszystko to, co oglądam wieczorami, sklejone w jedną całość. Brytyjczycy nigdy mnie nie zawodzą.

  

Serial jest koprodukcją BBC z amerykańską stacją CBS, dlatego w odróżnieniu od poprzednich sezonów mamy dużo więcej pościgów i wybuchów, a akcja rusza się poza walijskie łąki.

Fabuła serii opiera się o dość ciekawy pomysł - nagle wszyscy ludzie na Ziemi przestają umierać. Nie, nie jest to fajne. Ludzie nadal starzeją się, chorują, doznają uszkodzeń w wypadkach. Oraz nadal się rodzą. Ekonomia szaleje, państwa świata zaczynają się wiercić w stołkach, do głosu dochodzą radykałowie. Za tą część scenariusza należy się Pulitzer, Davisowi udało się zbudować wątek globalnego kryzysu nie tylko z rękoma i nogami, ale nawet głową. Całość ma sens i dba o szczegóły, co zdarza się niestety coraz rzadziej.

Niecodziennym zmianom na świecie próbują zapobiec ludzie z instytutu Torchwood, którym dolepiono jeszcze dwójkę agentów CIA. Amerykanie są dość sympatyczni, ale Jack i Gwen to chodzące oryginały. Jack podrywa wszystkich kolesi w zasięgu wzroku, czasami opowiada o swoich przedziwnych przygodach, w które nikt nie wierzy i jest obdarzony zniewalającą charyzmą. Gwen urodziła się z sarkazmem na ustach, ma swoje poglądy i się ich trzyma. Oboje to twardziele, którzy z radością odstrzelą ci dupę, jeśli nadepniesz im na odcisk.

Kiedy Bóg rozdawał talenty, oni dostali "zajebistość"
 
Ogólnie nie przepadam za postaciami żeńskimi w serialach. Nawet, jeśli mają być protagonistkami, często brakuje im charakteru i są zbyt zależne od mężczyzn (>zajmują się romansowaniem) żeby wzbudzić moją sympatię. Gwen jest zupełnie inna - jest zawodowym szpiegiem i wysadza w powietrze budynki, bierze aktywny udział w dyskusjach i nie waha się przed podejmowaniem decyzji, ale nadal jest kobietą bardzo rodzinną i czułą. Jednym z plusów serialu jest ogólnie nie bawienie się w wątki romantyczne między głównymi bohaterami, bo często w takich przypadkach zaczynamy od "CSI" a kończymy w okolicach "Na dobre i na złe". 
 
Oczywiście jakieś romanse są, a najbardziej wśród nich wyróżnia się "Brokeback Mouintan z lat 20", czyli Jack i włoski imigrant, Angelo.  Historia ta pokazuje zderzenie się dwóch osobowości - wiecznie zadowolonego z siebie podrywacza i skromnego, religijnego człowieka skonfliktowanego przez własną seksualność. Wątek ten rozdziera serce, balansując pomiędzy romantyczną goryczą, a brutalnymi, cisnącymi łzy w oczy scenami. 
 
  A tak prowadzę śledztwo
 
Serial ma swoje lepsze i gorsze momenty, jak i lepszych i gorszych aktorów (Bill Pullman się nie popisał, jak dla mnie nie jest psychotyczny, tylko dziwny). Rozwiązanie zagadki nieśmiertelności ludzkości też nie powala na kolana, ale z doświadczenia ze sci-fi wiem, że mogło być znacznie gorzej. W mojej skali Dzień Cudu to porządne 6,5/10, dzięki świetnym bohaterom i znakomitej post apokaliptycznej fabule. Na pewno dla fanów brytyjskich seriali. Na pewno nie dla homofobów. 
   
   

 
Ciekawostki z życia Jacka:
 Jako, że Torchwood jest mroczniejszym spin-offem Doktora Who, kapitan Jack pojawia się w kilku odcinkach matczynej serii, towarzysząc Doktorowi i podrywając wszystko co spotkają na swej drodze - łącznie z dziwnie wyglądającymi kosmitami i robotami. Jest pierwszym mężczyzną, który całuje Doktora w usta (ale nie ostatnim). Doktor Who jest dla dzieci.

Jack twierdzi, że kiedyś był w ciąży.

Jack miał okazję skosztować mięsa dinozaurów - jak twierdzi, po tym, gdy uderzył w prehistoryczną Ziemię meteor, nic innego nie nadawało się do spożycia. Jack nie wiedział, że tak naprawdę to Doktor (piąty) przez przypadek dopuścił się zgładzenia dinusiów.

Jack miał romans... z Jackiem Harknessem.

 Video nagrywane kaloryferem

 Nawet nie chcę wiedzieć, jak to możliwe. Wyłączam wikię Doktora Who i jadę do Londynu zapytać Davisa i Moffata jakie dragi biorą.   


  
 Bonus dla tych, którzy nadal mają mnie za osobę dorosłą:

Pierwsza reakcja po obejrzeniu  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz